WYSPY COOKA grudzień 2012

 

 

 

RAJ NA ANTYPODACH

 

 

 

Położone w sercu Południowego Pacyfiku Wyspy Cooka zamieszkuje tylko ok. 15 tys. osób, co czyni ten kraj jednym z najmniejszych na świecie pod względem ludności. W skład archipelagu wchodzi 15 wysp podzielonych na dwie grupy – północną i południową. 

Największą, zamieszkałą przez 2/3 ludności kraju jest Rarotonga, wyspa pochodzenie wulkanicznego ze stolicą Avarua.  

Wyspy Cooka są stowarzyszone z Nową Zelandią, stąd poza lokalną walutą obowiązuje tu też dolar nowozelandzki, a mieszkańcy kraju są uznawani za obywateli Nowej Zelandii.  

Na egzotyczny archipelag wybraliśmy się po 7-miu tygodniach intensywnego zwiedzania Nowej Zelandii (oddzielne relacje) z myślą o relaksie na fantastycznych plażach z turkusową wodą. Z Auckland na Rarotongę i z powrotem polecieliśmy samolotem tanich linii Virgin . Bilet w obie strony kosztował ok 700 NZD na osobę. 

Tym razem nie obyło się bez przygód. Wylecieliśmy po południu, a lot powinien trwać 4 godziny. Krótko po starcie zasnęliśmy i gdy się obudziliśmy było już ciemno. W trakcie obniżania lotu zdziwiła nas duża liczba świateł na mijanych w dole wysepkach. Podczas kołowania po wylądowaniu zszokowała nas wielkość lotniska i liczba mijanych samolotów. Nie spodziewaliśmy się, że lotnisko na maleńkiej Raratondze może być  znacznie większe od Okęcia. Jakież było nasze zdziwienie gdy zobaczyliśmy, że jesteśmy w Auckland. Okazało się, że na środku Pacyfiku samolot miał jakąś awarię i zawrócił do Nowej Zelandii. Zapewne załoga wspomniała o incydencie ale my to przespaliśmy. Dobrze się złożyło, że nie byliśmy świadomi zagrożenia, choć widok napisu Auckland wprawił nas w osłupienie. Linie zapewniły nam wyżywienie, zakwaterowanie i wylot następnego dnia. ,, Uciekała” nam doba w zarezerwowanym na Rarotondze hotelu, więc próbowałem przebukować bilet na lot Air New Zeeland – okazało się to zbyt drogie. Następnego dnia polecieliśmy bez przeszkód. W podróży na rajskie wyspy czai się jeszcze jedna pułapka. Pomiędzy Nową Zelandią a Wyspami Cooka przebiega linia zmiany daty, więc lecąc na Rarotongę zyskuje się jeden dzień, niestety wracając do Auckland trzeba go ,,oddać” . Jak to wygląda w praktyce?  Wylatujemy z Auckland np. 8 marca  o 15.00 i po czterech godzinach lotu lądujemy w Awarui o 19.20 7 marca . Lecąc z Wysp Cooka na zachód tracimy jeden dzień. 

 

 

 

 

RAROTONGA

 

 

 

 Rarotonga będąca główną wyspą archipelagu jest siedzibą parlamentu i władz kraju. Porośnięte lasem, górzyste wnętrze wulkanicznej wyspy nie jest zamieszkałe, a życie mieszkańców skupia się na wybrzeżu. Wzdłuż brzegu, dookoła wyspy wybudowano przyzwoitą drogę, a jej długości wynosi raptem ok. 30-tu km.  

Na Rarotondze mieszkaliśmy tylko dwa dni, a jeden dzień wystarczył nam na objechanie wyspy wynajętym samochodem. Pozwoliliśmy sobie na odrobinę luksusu i zamieszkaliśmy w zarezerwowanym przez booking.com Rarotongan Beach Resort & Lagoonarium. Dobry hotel położony jest tuż przy pięknej plaży. Podczas naszego pobytu zaczynała się pora deszczowa, więc bywało pochmurno i czasem padało. Nie był to szczyt sezonu dzięki czemu korzystaliśmy z uroków niezatłoczonej plaży.

 

 

 

 

 

 

 

 W obmywającej plażę płytkiej, turkusowej wodzie podziwialiśmy rafę koralową i jej mieszkańców. Ciepła woda nie wymagała kombinezonów, wystarczyły nam maski i płetwy.

 

 

 

 

 

 

 

Niewielkie wypożyczalnie samochodów znajdują się obok lotniska, jednak z prowadzeniem na Wyspach auta jest pewien szkopuł. Podczas wypożyczania pojazdu musiałem pokazać lokalne prawo jazdy. Uzyskałem je w 15 min. na posterunku policji. Po okazaniu paszportu i polskiego prawa jazdy zrobiono mi zdjęcie i wydrukowano dokument. Za będącą fajną pamiątką plastikową kartę zapłaciłem 20 NZD. Wypożyczony kabriolet miał już swoje lata. W czasie przelotnego deszczu okazało się, że nie działają wycieraczki i przecieka dach. Objechaliśmy autkiem dookoła wyspy, zatrzymując się przy co ciekawszych miejscach. W trakcie kilkugodzinnej wycieczki pokonaliśmy ok. 40-tu kilometrów.

 

 

 

Avarua

 

 

 

Stolica kraju wyglądała jak senne miasteczko. Ministerstwo Sprawiedliwości mieściło się w jednopiętrowym budynku, znacznie okazalszym od przypominającej barak siedziby parlamentu. W tutejszym parlamencie zasiada tylko 24-ech posłów.  🙂 

 

 

 

 

 

 

 

 

Według wierzeń rdzennej ludności Maorysi zamieszkujący Nową Zelandię są potomkami dzielnych ludzi z Wysp Cooka. To stąd w połowie XIV w. miało odpłynąć 7 legendarnych łodzi kanu które przybiwszy do wybrzeży Nowej Zelandii zapoczątkowały jej zasiedlanie. W  pobliżu niewielkiego portu Ngatangiia, w miejscu skąd podobno rozpoczęto podróż, jest pomnik upamiętniający bohaterów legendy. Obok stoi skromny kościół Ebenezera.

 

 

 

 

 

 

Tuż obok leży piękna plaża Muri Beach z fantastyczną, osłoniętą wysepkami laguną. Jest tu istny raj dla kitesurferów. Podziwialiśmy tam umiejętności kilkudziesięciu śmiałków śmigających po wodzie i od czasu do czasu wznoszących się nad jej powierzchnią. Jednego z nich spotkaliśmy później na lotnisku. Okazał się eleganckim, szpakowatym kapitanem samolotu Air New Zeeland.

 

 

 

 

 

 

 

Zachodnie wybrzeże

 

 

 

Podczas objazdówki zatrzymaliśmy się na przekąskę przy malowniczej plaży Aroa Beach. W takcie posiłku syciliśmy się widokiem szmaragdowej wody i pływających po lagunie kajaków.

Zatrzymaliśmy się też przy ,,dmuchańcowym” parku rozrywki. Naszą uwagę przykuła polewana wodą dla lepszego ślizgu, wielka zjeżdżalnia.

 

 

 

 

.

 

 

Podjechaliśmy też do położonego opodal, nieco na uboczu Higland Paradise, ośrodka krzewiącego tutejszą kulturę. Zrekonstruowano tu osadę sprzed setek lat, jednak przede wszystkim odbywają się tu spektakle prezentujące tańce, pieśni i inne rytuały lokalnej ludności. Niestety wieczorne występy są tylko 2 razy w tygodniu ( w środy i w piątki) i  gdy tu trafiliśmy ośrodek był zamknięty. Na szczęście podobny pokaz obejrzeliśmy gdzie indziej.

 

 

 

Miejsca kultu

 

 

 

 

Tuż przy głównej drodze, w północno-wschodniej części wyspy znajduje się  Arai Te Tonga. Są to porośnięte bujną roślinnością ruiny najważniejszego marae, którego historia sięga połowy XIII w.  Podobnie jak w Nowej Zelandii marae były miejscem spotkań i obrad starszyzny tutejszych plemion.  W marae celebrowano lokalne święta i składano ofiary bogom (podobno również z ludzi). 

 

 

 

 

 

 

 

 

We wschodniej części dotarliśmy do Marae No Pa Ariki, kolejnego nieco tajemniczego i magicznego miejsca. Tak jak w przypadku Arai Te Tonga było to marae – świątynia i miejsce obrad dawnych mieszkańców wyspy.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wstąpiliśmy do otoczonego zadbanym cmentarzem niewielkiego kościoła. W należącej do Chrześcijańskiego Kościoła Wysp Cooka świątyni Arorangi CICC Church krzątali się wierni. W ramach przygotowań do uroczystości dekorowano wnętrze, a przed ołtarzem układano dary z warzyw i owoców. Chrześcijański Kościół Wysp Cooka jest największą organizacją religijną na wyspach i ma prawie 200-tu letnią historię. 

Z Rarotongi polecieliśmy na kolejną, tropikalną wyspę.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

AITUTAKI

 

 

 

 

Na kolejną wyspę Aitutaki dostaliśmy się lokalnymi liniami Air Raratonga. Podczas trwającego 50 min lotu lecieliśmy dość nisko, więc spoglądaliśmy na mieniący się odcieniami błękitu, mijany w dole ocean. W małym samolocie towarzyszyły nam wesołe, udające się na mecz zawodniczki rugby. Tutejszą tradycją jest obdarowywanie przybyłych gości girlandami z kwiatów, tak więc wszyscy pasażerowie dostali ,, żywe korale”.  Bilet w obie strony kosztował niecałe 400 NZD na osobę. 

 

 

 

 

 

 

 

Aitutaki to w lokalnym języku mały raj i tak jest w istocie. Przy niedużej, liczącej 1800 mieszkańców wyspie rozpościera się fantastyczna laguna, uznawana ze jedną z najpiękniejszych na świecie. To właśnie legendarne piękno laguny skłoniło nas do wizyty na Wyspach Cooka.

 

 

 

Hotel i okolice

 

 

 

Podczas 9-cio dniowego pobytu zamieszkaliśmy w zarezerwowanym przez booking.com hotelu Paradise Cove Lodge. Wprawdzie nie jest on usytuowany przy słynnej lagunie, ale plaża i rafa przy nim są również wspaniałe. W czasie naszego pobytu przez hotel przewinęły się tylko 4 osoby, tak więc przyhotelowa plaża należała prawie wyłącznie do nas. 

 

 

 

 

 

 

 W trakcie snookeringu w ciepłych i płytkich wodach graniczącej z plażą laguny obserwowaliśmy rafę i kolorowe ryby. 

 

 

 

 

 

 

 

 

  Poruszanie się po wyspie ułatwiał nam wypożyczony w recepcji skuter.  W oddalonej o ok. 2 km od hotelu wsi, w małej smażalni jedliśmy kilkukrotnie smaczną rybę z frytkami. 

 

 

 

 

 

 

 

 

Objazdówka

 

 

 

Aitutaki wyróżniają białe plaże i fantastyczna woda, a poza tym nie bardzo jest tu co oglądać.  Na zwiedzenie niewielkiej wyspy wystarczy jeden dzień. Nasz skuter pomógł nam zwiedzić wyspę ,,wzdłuż i wszerz”. Będąc tu poza sezonem turystów spotykaliśmy rzadko. Niestety częste zachmurzenie i sporadyczne opady nieco psuły nam rajskie widoki. Przy brzegu od strony laguny dostrzegliśmy rozmyty mgiełką luksusowy hotel i majaczącą nad wysepkami tęczę.

 

 

 

 

 

 

 

 

Nasze zainteresowanie wzbudził usytuowany tuż przy szosie, niczym nieogrodzony cmentarz. Przystanęliśmy też przy maleńkim szpitalu i przy najstarszym na Wyspach Cooka kościele. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Z położonego w północnej części wyspy szczytu Maungap roztacza się ładny widok na okolicę.  Przy wiodącej do niego drodze również jest co podziwiać.

 

 

 

 

 

 

 

 

Przy jednej z plaż zaciekawiła nas grupa mężczyzn. Wyglądało na to, że w przybrzeżnej rafie zorganizowali specyficzne polowanie. Nie stosowali sieci, lecz wypłoszone zwierzęta łapali przy użyciu tyczek. Ocean był wzburzony, ale przed wysokimi falami chroniła ich ściana rafy.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Tradycyjny spektakl

 

 

 

Jak już wspomniałem na Rarotondze podjęliśmy nieudaną próbę obejrzenia spektaklu przybliżającego turystom pieśni, tańce i inne zwyczaje mieszkańców  Wysp Cooka.  Zupełnym przypadkiem udało się nam to na Aitutaki. W jednym z pobliskich hoteli Tamanu Beach Resort zorganizowano kolację, podczas której degustowaliśmy tutejsze potrawy i obserwowaliśmy występy lokalnych artystów z grupy tanecznej Te Aito. Przy dźwiękach tradycyjnych pieśni zgrabne tancerki prezentowały zmysłowe tańce. Kobiety ubrane były w kolorowe spódniczki i staniki zrobione ze skorup orzechów kokosowych. W trakcie tańca dziewczyny w takt muzyki poruszały biodrami, chwilami w imponującym tempie. 

 

 

 

 

 

 

Głównym punktem występów mężczyzn były tańce z płonącymi pochodniami. W ich trakcie panowie popisywali się akrobatycznymi umiejętnościami. 

 

 

 

 

 

 

Smaczny posiłek przy muzyce i lampce wina był dla nas ciekawym urozmaiceniem pobytu.

 

 

 

Rejs po lagunie

 

 

 

Aitutaki słynie z przepięknej laguny, tak więc główna atrakcją pobytu na wyspie był dla nas rejs po lagunie. Nasz recepcjonista polecił nam firmę Aitutaki Adventures organizującą ,,skakanie po wysepkach” wewnątrz laguny. Zarezerwowaliśmy eskapadę i następnego dnia po śniadaniu  przedstawiciel firmy miał nas zabrać z hotelu.  Zależało nam jednak aby w trakcie tak ważnej dla nas wycieczki było słonecznie. Niestety przez kilka kolejnych poranków niespecjalna pogoda zapowiadająca zachmurzenie i opady zniechęcała nas do wyprawy i prosiliśmy recepcjonistę o przełożenie rejsu. Wciąż mięliśmy  nadzieję, że kolejnego dnia będzie lepiej. Na ,,pogodowe okienko” czekaliśmy blisko tydzień.

 W trakcie trwającego ok. 7-miu godzin rejsu podziwialiśmy turkusowe wody laguny, kontrastujące ze śnieżnobiałym piaskiem maleńkich wysepek. Pierwszą odwiedzoną przez nas wysepką była Honeymoon Island – Wyspa Miesiąca Miodowego. 

 

 

 

 

 

 

Na niektórych wysepkach podglądaliśmy egzotyczne ptaki. Nienawykłe do  kontaktu z człowiekiem zwierzęta nie były płochliwe. Zaskoczyło mnie to, że takie same ptaki widziałem wcześniej na  oddalonych o ponad 15 tys. kilometrów Seszelach!

 

 

 

 

 

 

 

Według reklam na wysepce One Foot Island znajduje się najmniejsza na świece poczta. Wbito nam tu  do paszportów pamiątkowe pieczątki.

 

 

 

 

 

 

 

Skacząc pomiędzy wysepkami podziwialiśmy fantastyczne krajobrazy i kąpaliśmy się w cieplutkiej wodzie. Napotkaliśmy też małe kraby skrzypki – znów identyczne jak te z Seszeli.

 

 

 

 

 

 

Ekscytujący rejs po lagunie kosztował  115 NZD na osobę, a właściciele łodzi okazali się wyjątkowo miłymi ludźmi. Więcej informacji o firmie Aitutaki Adventures na stronie:

https://www.turamapacific.com/cook-islands/aitutaki/boat-cruises/x,1,20009/aitutaki-adventures.html

 

 

 

W trakcie pobytu na rajskiej wyspie Aitutaki za dnia plażowaliśmy i korzystaliśmy z morskich kąpieli. Wieczorami delektowaliśmy się zachodami słońca.

 

 

 

 

 

 

Wyspy Cooka są mniej popularne od Bora Bora czy Samoa, ale sądzę że nie ustępują im egzotyką i pięknem. Wybierając się do tej części globu warto tu wstąpić. 

 

 

 

DROGI GOŚCIU

BĘDZIE MI NIEZMIERNIE MIŁO JEŚLI ZECHCESZ W RAMCE PONIŻEJ SKOMENTOWAĆ  POWYŻSZĄ RELACJĘ.

DZIĘKUJĘ ZA POŚWIĘCONY CZAS

POZDRAWIAM

PIOTR

 



2
Dodaj komentarz

avatar
2 Comment threads
0 Thread replies
0 Followers
 
Most reacted comment
Hottest comment thread
2 Comment authors
Gosia z RysiemPiotr Recent comment authors
  Subscribe  
najnowszy najstarszy oceniany
Powiadom o
Piotr
Gość
Piotr

Tradycyjnie mam niedosyt zdjęć podwodnych?, ale oczywiście super relacja ze wspaniałej wyprawy?.

Gosia z Rysiem
Gość
Gosia z Rysiem

Relacja z wyprawy wyczerpuje moją ciekawość i chęć zobaczenia tego miejsca. Gratulacje


Facebook